Przemawiający zza ekranu głosem Vincenta Price'a mściwy doktor Phibes powraca. Znowuż chodzi o połączenie z jego tragicznie zmarłą ukochaną. Nas, jako widzów, interesuje zgoła co innego i oczekiwania te zostają spełnione. Sceny morderstw są jeszcze bardziej wydumane niż uprzednio, fabuła nie stara się ukrywać swego pretekstowego charakteru, a campowa otoczka dostarczy mnóstwo frajdy każdemu miłośnikowi kiczu zamierzonego. Warty odnotowania jest także gościnny występ Petera Cushinga i finałowy popis wokalny tytułowego bohatera, który stanowi swoistą wisienkę na tym smakowitym (w rozumieniu delikwentów odznaczających się smakiem złyyym) torcie.