Derek Jarman o św. Sebastianie, nieoficjalnie, patronie gejów. Tym samym tworzy poetycki obraz, nacechowany erotyzmem i szacunkiem dla wszelkiej inności. Tutaj Sebastian jest postacią prześladowaną za swoje chrześcijaństwo i męczoną za każde najmniejsze przewinienie. Nie można jednak nie dopatrzeć się homofobii w zachowaniu Maximusa, wrażliwości i dziewczęcości w samym Sebastianie, oraz pięknie skadrowanej i nacechowanej pozytywnymi emocjami historii Adriana i Anthonego (nie wiem czy mi się imiona nie pomyliły). To wszystko sprawia że film jest niejako manifestem przeciw nienawiści, a zarazem hymnem na cześć gejów. Dziwnie to wszystko brzmi, czasami wydaje się też banalne. Ale fakt jest faktem iż twórcy bardzo ładnie przedstawili tutaj namiętności pomiędzy bohaterami, wplotlii w to wszystko poezję, ale nie zabrakło też scen kontrowersyjnych (jak choćby ta otwierająca). Duży plus za zakończenie, które nie jest do końca zgodne z historią, ale dzięki temu wydźwięk filmu jest taki a nie inny. Nadmienić też warto fakt, iż wszystkie dialogi są po łacinie. Wart zobaczenia obraz, choć dla wielu może być to ciężki orzech do zgryzienia.
Podpisuje się pod tym obiema rękoma po seansie filmu, a filmowi daje również co namniej 7/10.
Osobiście odebrałam film jako antychrześcijański. Uważam że rzecz dzieje się wsród samych chrześcijan, a motyw słońca obecny jest w wierze chrześcijańskiej jak i pogańskiej. Jednostka sprzeciwiająca się woli większości zostaje zniszczona czyt. ukrzyżowana lub poświęcona. Szacunek dla inności, o którym wspomniałeś pozostanie tylko ideą, pomysłem na film lub ob
raz...